poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Domek na kurzej stópce.


Dostaliśmy to propozycję nie-do-odrzucenia. Domek wikinga 5 minut od pracy, w dodatku taniej, ale Michał miał już powyżej uszu kolejnych przeprowadzek i powiedział nie. Pojechaliśmy jednak sprawdzić czy będziemy żałować...


Jak tylko weszliśmy na górę oczy nam błysnęły. I już wiedziałam. Pakujemy się.
Tego samego dnia wróciliśmy do pracy i wypowiedzieliśmy umowę. Pomimo, że ustaliliśmy ze sobą że do końca tygodnia zostaniemy na kempingu kiedy sekretarka zapytała do kiedy Michał rzucił pospiesznie "do jutra".


 Stabbur z zewnątrz wygląda niepozornie, ale w środku kryją się cuda. Do góry wchodzi się stromymi schodami, jest łazienka, salon z aneksem kuchennym. Na dole sypialnia, ale z niej nie korzystamy. Na dwa miesiące ekstra! Kiedyś te domki służyły do mieszkania na co dzień, teraz stoją przy wielu domostwach i są ich ozdobą bądź pełnią rolę domku dla gości. Pewnie dawniej były dużo skromniejsze.










Schody są już na tarasie...









środa, 26 sierpnia 2015

Spacer z fotografką

Wyciągnęliśmy koleżankę Litwinkę na spacer i okazało się, że chce zostać profesjonalną fotografką. Kilka zdjęć, które najbardziej nam się spodobały.






sobota, 25 lipca 2015

Widok z Gygrestolen


Doskonałe miejsce na odpoczynek, szczególnie jeśli się nie wie, że za chwilkę nasze oczy ujrzą wspaniałe krajobrazy i cudownie czyste jeziorko (które nawiasem mówiąc nie załapało się na ani jedno zdjęcie aparatem). Dlatego przystawaliśmy na tej trasie dosłownie co chwilę. Także z powodu poziomek i borówek.




Parę minut marszu za cudownym jeziorkiem byliśmy na szczycie, a wiemy dlatego, że na każdym lub prawie każdym szczycie jest skrzynka...


Okoliczne trasy są całkiem dobrze oznaczone. Na szczycie wielu gór jest skrzynka, a w niej kilka ołówków lub długopisów i mały notatnik. Można się wpisać, tylko po co? Ktoś to zbiera? O zgrozo, ktoś to czyta?!








Musi być. Pamiątkowe zdjęcie zrobione bez niczyjej pomocy. (Staruszkowie opalają się nad cudownym jeziorkiem, a w okolicy cisza... jak makiem zasiał. Nikogo innego nie spotkaliśmy na tej trasie.)


Widoki! Chmury! Mogłabym mieć ten obraz na ścianie naprzeciwko łóżka, żeby widzieć go zaraz po obudzeniu się ze snu.


Widok na skały z szosy na końcu trasy. Jeszcze kawałek do parkingu.

środa, 22 lipca 2015

Chodźmy na Gygrestolen!


Czasem kiedy jest niewiele czasu, a chcemy się przejść idziemy w okolice kościoła. Siadamy na wielkiej skale za nim i gapimy się w dolinę. Na zdjęciu "nowy" kościół. Poniżej "stary".



Lokatorka z akademika powiedziała nam o ciekawym miejscu. Następnego ranka spakowaliśmy plecak i pojechaliśmy sprawdzić. Na miejscu stoi tablica z informacją na temat skał, które mamy zobaczyć za parę godzin, niestety tylko po norwesku. Jest też mapka. Trasa ma zająć ok. 3h (7km). Idziemy powoli, jest stromo, nawet bardzo. Powietrze jest coraz rzadsze, nieznośnie lekkie i czyste. Za czyste. Żeby było choćby takie jak w Brześciu... pachnące skoszoną trawą, czymkolwiek! Bezlitosne Nic. Bezwonne, czyste powietrze. Para norweskich staruszków mija nas z zadowoleniem. Jeszcze do nas zagadują. Stromo, co? O matko. Zaraz umrę:-)








Przerwa na herbatniczka i wodę. Teraz to brzmi jak trening odchudzający. Wcześniej o tym nie pomyślałam :-)
Na termometrze są 22st.C, ale czujemy się jakby było 26. Jest parno.


Zmęczona słit focia, ale oldskulowa, bez kija do cykania sobie fotek;-)


Miejscami jest tak cicho, że myślę że ogłuchłam! Gdyby przeleciał motyl - usłyszałabym.



Znaleźliśmy stokropka! Czyli po prostu storczyka.

PS.
Reszta zdjęć za parę dni. Powiedzmy w sobotę, żeby Wam się nie nudziło:-)